Prasówka cyfrowa (18.03.2025)
YouTube jakiego nikt nie widział, kariera telepromptera i Kerfuś w Japonii
Cześć,
to kolejne zestawienie 10 tekstów z ostatnich dwóch tygodni. Dla przypomnienia: nie jest to przegląd najważniejszych newsów, ale wartej uwagi publicystyki, zwłaszcza takiej z długim terminem ważności. Dobrej lektury!
1. Czy Masa Son to nowy Czyngis-chan
Laleh Khalili, I am Genghis Khan (London Review of Books)
🔗 https://www.lrb.co.uk/the-paper/v47/n05/laleh-khalili/i-am-genghis-khan
Dwa tygodnie temu polecanką tekstu o Tahnunie ibn Zajidzie Al Nahajjanie zainicjowałem Źródłointernetową Galerię Ludzi Pejoratywnie Zakręconych. Kontynuując ten cykl, chciałbym wam polecić sylwetkę kolejnego inwestora projektu Stargate: Masayoshi Sona, szefa Softbanku. Dla London Review of Books nakreśliła ją Laleh Khalili przy okazji recenzji książki Gambling Man: The Wild Ride of Japan’s Masayoshi Son Lionela Barbera. Dominantą biografii Sona jest hazard. Tkwi w tym świecie od urodzenia — jego ojciec był potentatem salonów pachinko. Zamiast jednak grać na automatach czy tworzyć sieć kasyn, Son zaczął obracać ogromnymi pieniędzmi jako inwestor. Obok udanych zakładów, np. inwestycji w Alibabę, ma na koncie także sporych rozmiarów porażki, przede wszystkim WeWork. Nie psują mu one jednak samooceny. Gdy zestawiano go z amerykańskimi szefami big techów, miał powiedzieć: “To nie są równi mi ludzie. Właściwym porównaniem dla mnie jest Napoleon, Czyngis-chan albo cesarz Qin. Nie jestem CEO. Buduję imperium”. Paradoksalnie, jeszcze bardziej upodabnia go to jednak np. do rozmiłowanego w Oktawianie Auguście Zuckerberga. Ja tymczasem preferuję Mundus sine Caesaribus.
2. Czego nas uczy społeczna historia sztucznej inteligencji
Ben Tarnoff, The Labor Theory of AI (The New York Review)
🔗 https://www.nybooks.com/articles/2025/03/27/the-labor-theory-of-ai-the-eye-of-the-master/
Kocham społeczne historie. Nieprzypadkowo jednym z pierwszych tekstów opublikowanych w tym newsletterze była dwuczęściowa “Społeczna historia katolickiej wiksy”. Tego rodzaju narracje o technologii cenię szczególnie, bo czynią zadość ważnej dla mnie myśli Brunona Latoura: „Zajmijcie się technologią, a staniecie się socjologami. Zajmijcie się socjologią, a skończycie, badając technologię”1. Mimo to ze wstydem przyznaję, że nie czytałem recenzowanej przez Bena Tarnoffa w The New York Review książki Matteo Pasquinelliego The Eye of the Master: A Social History of Artificial Intelligence. Wstyd tym większy, że samego autora kojarzę od dawna — np. ze świetnego wykładu A Social History of Algorithms, który oglądałem, przygotowując się kilka lat temu do pisania o algorytmach dla Miesięcznika Znak. Tekst Tarnoffa skłania mnie, by umieścić The Eye of the Master… wysoko na liście “do przeczytania”. Główną tezą książki Pasquinelliego jest, że na wszystkich stadiach rozwoju technologii i nauki na drodze do powstania sztucznej inteligencji dominowało podejście, by ich wynalazki służyły zarządzaniu pracą. Ta myśl towarszyszyła eksperymentom Charlesa Babbage’a z “komputeryzacją” fabryk, XX-wiecznej cybernetyce, którą parali się Friedrich Hayek i “Chłopcy z Santiago”, czy też współczesnym projektantom systemów do monitorowania i automatyzacji zadań pracowników. To oczywiście nie jedyna społeczna historia sztucznej inteligencji, którą można opowiedzieć. Jak zauważa Tarnoff, “Nadzorowanie pracy to tylko jedno z zastosowań komputerów; istnieje wiele innych. I nie było ono kluczowe dla rozwoju technologii: główne innowacje w informatyce powstały w odpowiedzi na potrzeby militarne, a nie ekonomiczne”. Nie zmienia to tego, że perspektywa oferowana przez Pasquinelliego i innych badaczy laborystycznych kontekstów rozwoju SI jest bardzo cenna.
3. Co kryją głębiny YouTube’a
Thomas Germain, The hidden world beneath the shadows of YouTube's algorithm (BBC)
🔗 https://www.bbc.com/future/article/20250306-inside-youtubes-hidden-world-of-forgotten-videos
Na YouTube znajduje się ok. 14,8 mld filmów. Średnia liczba wyświetleń nagrania to 41. Wynik powyżej 130 kwalifikuje film do kategorii 1/3 najczęściej oglądanych na platformie. To niektóre spośród wyników badania nieoglądanej strony serwisu przeprowadzonego przez naukowców z Uniwersytetu Massachusetts Amherst. Pokazują one m. in., że YouTube, choć postrzegany jako internetowa telewizja czy serwis VOD, jest przede wszystkim wielkim archiwum domowych nagrań, enigmatycznych klipów tworzonych z myślą o znajomych i rodzinie, przypadkowych migawek wrzucanych na serwery Google, by nie zajmowały pamięci w telefonie. Jak twierdzi autor artykułu, głębiny YouTube’a, wbrew niepokojącej nazwie, wypełniają głównie treści o neutralnym czy pozytywnym charakterze. To co, najgorsze, ma niestety tendencję do wypływania na powierzchnię — czy raczej bycia na nią wypychanym przez algorytmy i niezdrowe fascynacje oglądających. Paradoksalnie to właśnie w odmętach tej platformy można dostrzec przebłyski światła w mroku internetu.
4. Czy FBI i KGB połączą siły w walce z hakerami
Ksenia Churmanova, What Trump 2.0 Might Mean for Russian Cybercrime (New Lines Magazine)
Ocieplenie w relacjach na linii Waszyngton-Moskwa ma nieoczekiwane konsekwencje dla rosyjskiej społeczności hakerskiej. Linkowany reportaż opisuje historię jednego z nich — młodego Czeczena odsiadującego wyrok w USA, dokąd za zarobione na szantażach pieniądze próbował emigrować, oficjalnie w pogoni z lepszym życiem. Dotąd reżim Putina traktował ludzi takich jak on z pobłażaniem, a nawet specyficzną troską. Tak długo, jak na cel brali zagraniczne podmioty, nie musieli się obawiać lokalnych służb. Co prawda, gdy wpadali w ręce służb obcych, nikt w ojczyźnie się za nimi nie wstawiał, mogli jednak mieć nadzieję, że któregoś dnia zostaną uwolnieni w ramach wymian więźniów. Jak jednak pisze autorka, w grudniu coś się zmieniło: to KGB aresztowało jednego z poszukiwanych przez Amerykanów hakerów, choć ten pozornie grał “według zasad”. Czas pokaże, czy to anomalia, czy kolejny dowód, jak zmieniają się globalne sojusze.
5. Co się działo za kulisami rewolucji DOGE
Makena Kelly, David Gilbert, Vittoria Elliott, Kate Knibbs, Dhruv Mehrotra, Dell Cameron, Tim Marchman, Leah Feiger, Zoë Schiffer, Inside Elon Musk’s ‘Digital Coup’ (Wired)
🔗 https://www.wired.com/story/elon-musk-digital-coup-doge-data-ai/
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Wired stało się jednym z najważniejszych źródeł politycznej publicystyki w USA. Ekipa doświadczonych reporterów technologicznych doskonale odnalazła się w nowej rzeczywistości. Nie ma się co dziwić. Kto lepiej opisze i wyłumaczy świat, w którym państwo ma działać jak start-up, rządowa strategia sprowadza się do sloganu “move fast and break things”, a Elon Musk instaluje w jednym z rządowych budynków gamingowy komputer. W linkowanym long readzie dziennikarze Wired podsumowali ostatnie tygodnie swojej dziennikarskiej pracy. W ich opowieści przewija się cała plejada postaci znanych wszystkim śledzącym działalność DOGE: 19-letni Big Balls, kilka lat starszy Luke Farritor, który osobiście blokował wypłaty pieniędzy na walkę z HIV/AIDS, czy Steve Davis, prawa ręka Muska, szara eminencja szarej eminencji. Sporo tu jednak nowych detali i anegdot. Szczególnie zapadła mi w pamięć uwaga o Farritorze: “was homeschooled and filled his childhood bedroom with books by James Baldwin and Jordan Peterson”. Jeśli dotąd omijałyście doniesienia o demolce, którą Musk zafundował amerykańskiej administracji, to dzięki temu tekstowi złapiecie na raz wszystkie najważniejsze wątki i jeszcze trochę na dokładkę. A jeśli śledzicie doniesienia z Waszyngtonu, nie mogąc oderwać oczu od katastrofy, to możecie sprawdzić, czy coś wam nie umknęło i uzupełnić luki między wydarzeniami. W każdym przypadku — polecam, tak ten tekst, jak i po prostu Wired.
6. Jak 58-letni radiowiec stał się wiralem wśród Gen Z
Nicholas Quah, Sam Seder Knows His Viral Debate Was ‘a Little Bit Disturbing’ (Vulture)
🔗 https://www.vulture.com/article/sam-seder-says-his-viral-debate-was-a-little-disturbing.html
Jak pisałem w trzecim odcinku cyfrowej prasówki: “Na filmy Jubilee Media mam reakcję alergiczną w postaci ciarek żenady. (…) Nie sposób im jednak odmówić społecznego oddziaływania”. Zajawiałem wówczas artykuł poświęcony historii i ideom tego (nowo)medialnego przedsiębiorstwa, które podbiło szturmem amerykański internet. Tym razem chciałbym polecić tekst o konkretnej produkcji Jubilee, którą niedawno obejrzałem (w wersji ze streamerskim komentarzem, by czuć, że nie tylko ja odczuwam frustrację tym, co się wyprawia na ekranie). Chodzi o nagranie programu, w którym znany lewicowy publicysta radiowy Sam Seder dyskutował z dwudziestką wyborców Donalda Trumpa. Portalowi Vulture opowiedział o tym doświadczeniu, dzieląc się wieloma ciekawymi uwagami. Szczególnie cenne będą dla osób, którym zdarza się występować medialnie w niesprzyjających warunkach, np. w programach w formule “Korwin kontra feministka”2. Seder mówi np., że gdy siada do debaty przed kamerą, jego celem nie jest przekonanie interlokutora, ale publiczności, która będzie oglądać materiał. Twierdzi też, że taktyka “nie przeszkadzaj przeciwnikowi, gdy popełnia błąd”, choć ryzykowna (bo to, co dla jednego jest błędem, dla innego może być przekonującym argumentem), jest skuteczna. Trzeba wierzyć w rozsądek publiki, że ekstremizm czy agresja będą dla niej odrzucające. Dobrym przykładem tego wydaje mi się ubiegłoroczna debata Krzysztofa Stanowskiego i Roberta Mazurka z aktywistami z Ostatniego Pokolenia.
7. Dlaczego Arabia Saudyjska to wzór dla Ameryki Trumpa
Quinn Slobodian, Does Trump Want America to Look More Like Saudi Arabia? (New York Times)
🔗 https://www.nytimes.com/2025/03/15/opinion/trump-saudi-arabia-america.html
Quinn Slobodian, kanadyjski historyk z Uniwersytetu w Bostonie, to w ostatnim czasie mój ulubiony “publiczny intelektualista”. Moją sympatię zdobył przede wszystkim brawurową koncepcją Trzech C Trumpizmu przedstawioną w odcinku podcastu The Dig z listopada 2024 r. (od ok. 36 minuty). Te Trzy C to kolejno: COVID, crypto i cage fighting. Opisując ich znaczenie i wzajemne relacje, Slobodian odwoływał się m. in. do Arabii Saudyjskiej. Sugerował wówczas, że to kraj pod wieloma względami inspirujący dla projektu politycznego Donalda Trumpa. Teraz rozwinął tę myśl w felietonie dla NYT. W kontekście tego newslettera, szczególnie cenne są jego uwagi o paralelach między Saudyjskim a Trumpijskim podejściem do rozwoju technologicznego. Oba reżimy postrzegają go w oderwaniu od społecznego kontekstu, wyłącznie jako wehikuł do generowania majątku publicznego (a przy okazji majątków prywatnych). I Trump, i Saudowie widzą swoje państwa jako dostarczycieli funduszy oraz prądu dla kapitało- i energochłonnych branż: centrów danych, AI, defense tech. Często inwestują przez pośredników. Slobodian zwraca choćby uwagę, że Vision Fund wspominanego już Softbanku powstał w dużej mierze dzięki państwowemu funduszowi majątkowemu Arabii Saudyjskiej. Jeszcze przed zaprzysiężeniem Donalda Trumpa, Masayoshi Son obiecywał, że jego firma zainwestuje w USA w okresie kadencji amerykańskiego prezydenta 500 mld dolarów. Pierwszym aktem tej współpracy była inwestycja w centrodanowy projekt Stargate. Związki Saudów z administracją Trumpa uosabia też Steve Witkoff, bliski przyjaciel i bliskowschodni doradca prezydenta: lata temu Saudowie uratowali jego nieudaną, nowojorską inwestycję. Takie wątki można mnożyć i dzielić na mniejsze historie. Szczególnie, że Slobodian pokazuje podobieństwa między Arabią Saudyjską a wizją Ameryki Trumpa także na innych poziomach: budowania patriarchalnej dynastii czy podejścia do praw człowieka. Mnie jego argumenty przekonują. Pomagają też lepiej zrozumieć, po co Trumpowi zacieśnianie relacji z big techowymi miliarderami. O ile Musk, Thiel czy Zuckerberg próbują realizować dzięki politycznym koneksjom swoje własne, pokręcone wizje nowego świata, o tyle Trumpowi przyświeca inny cel. Jak określa to Slobodian: chce zbudować w USA autokratyczny technokapitalizm ze szkła i blichtru. Głupie? Próżne? A więc prawdopodobne.
8. Jak powstaje chmura
Bert Hubert, But how to get to that European cloud? (berhub.eu)
🔗 https://berthub.eu/articles/posts/now-how-to-get-that-european-cloud/
Spokojnie, to nie jest tekst o vape’owaniu. To tekst o cyfrowej suwerenności, bo prasówka bez poruszania tego tematu byłaby prasówką zmarnowaną. Bert Hubert, przedsiębiorca i programista, tłumaczy krok po kroku, jak rozwijać własne zasoby chmurowe Europy — i dlaczego to tak trudne zadanie. W jego długim wywodzie szczególnie zainteresował mnie wątek “modelu Airbusa”. Hubert opisuje tym terminem strategię wspierania fuzji i przejęć na rozdrobnionym rynku chmurowym poprzez “inteligentne zamówienia”. Chodzi o to, by tak ustalać warunki przetargów, by nie padały łupem oligopolistów, lecz były wygrywane przez europejskie konsorcja, prowadząc do ich łączenia się w większe podmioty. Kolejne zamówienia nawiązywałyby do poprzednich, prowadząc do kumulacji kompetencji, zasobów, zapewniając stały dopływ kapitału. Hubert proponuje np. projekty rozwoju europejskich wersji YouTube’a i Gmaila — o tyle proste w realizacji, że takie alternatywne serwisy już istnieją, co dobrze pokazuje portal european-alternatives.eu. Zwykle oferują jednak tylko ułamek możliwości oryginałów, brak im też np. zdolności do skalowania się. Teoretycznie krok po kroku, na bazie stworzonej wczesniej startegii przemysłowej, możliwe jest zbudowanie z istniejących klocków ekosystemu mocy i usług chmurowych dorównującego tym oferowanym przez amerykańskich gigantów. Jednakże rozdrobnienie Unii Europejskiej na 27 rynków, konflikty między państwami członkowskimi czy ograniczenia prawne mogą sprawić, że zmiast chmury będzie dużo pary — w gwizdek.
9. Co różni klauna od robota
Dushko Petrovich Córdova, Teleprompter, Robot, Clown (n+1)
🔗 https://www.nplusonemag.com/online-only/online-only/teleprompter-robot-clown/
Ten dość długi, ale lekko napisany tekst wyrasta z ciekawej obserwacji. Ma w sobie dużo z tzw. “socjologii przedmiotów” — nurtu w naukach społecznych, które widzą w rzeczach ważnego aktora społecznego. Na czym polega koncept artykułu? Otóż, czytając teksty o wyborczej porażce amerykańskich Demokratów, autor zaczął zauważać, że ilustrują je zdjęcia, na których widać… telepromptery. Wcześniej w kampanii redaktorzy prasowali trzymali się niepisanej reguły, że urządzenia te mają pozostać niewidoczne, że kulisy publicznych występów polityków należy ukrywać. Po porażce Kamali Harris zaczęli jednak łamać tę zasadę. Nie wiem, na ile powszechne było to zjawisko w amerykańskiej prasie. Muszę zaufać autorowi, że na tyle istotne, że zasługiwało na opisanie. Nawet jednak, jeśli ograniczyło się do kilku opisanych w tekście przykładów, jego interpretacja jest interesująca. Telepromptery, jak argumentuje autor, są symbol “robotyczności” polityków, ich przywiązania do z góry określonych scenariuszy, braku elastyczności i luzu. To, że zaczęły pojawiać się na zdjęciach, interpretuje jako komunikat, że po wyborach nadszedł czas, by obnażyć tę sztywność partii demokratyczność. To sygnał, że pora ukazać teatralność zachowań polityków, którzy zasłużyli na napiętnowanie. Kontrastuje te zdjęcia z fotografiami Donalda Trumpa — nie robota, lecz klauna, człowieka niezdolnego do trzymania się skryptu nawet wówczas, gdy jest mu to na rękę. Poza ciekawą obserwacją technologiczno-medialno-polityczną wyniosłem z tego tekstu jedną rzecz. Od teraz zacznę zwracać uwagę na telepromptery w relacjach z występień polskich polityków. Ciekawe, czy powiedzą mi coś o Polsce.
10. Czy roboty-koty to lek na demograficzne kłopoty
Erica Yokoyama, Momoka Yokoyama, Thousands of Cat-Eared Robots Are Waiting Tables in Japan’s Restaurants (Bloomberg)
Pamiętacie Kerfusia? Trochę się u niego pozmieniało od czasów, gdy miał w Polsce swoje 5 minut sławy. Teraz ratuje japoński sektor usług przed skutkami kryzysu demograficznego. Jak mu idzie, czy go tam lubią, i czy nowa praca jest perspektywiczna? O tym wszystkim przeczytacie z tego krótkiego, ale gęstego w dane i anegdoty tekstu Bloomberga.
Latour, Bruno. 2013. „Klucz berliński albo jak robić słowa za pomocą rzeczy”, tłum. Maciej Smoczyński. W: Materialność, red. Krzysztof Abriszewski . Gdańsk: Instytut Sztuki Wyspa.
Frazę tę ukradłem z wypowiedzi jednej z respondentek Magdaleny Nowickiej-Franczak, którą cytowała w artykule ze Studiów Socjologicznych. Polecam lekturę!