3 rzeczy, za które cenię Bluesky
Stosowa moderacja, alternatywne algorytmy i samoweryfikacja kont to tylko niektóre z przewag tej platformy
Bluesky to główny konkurent Xittera i Threads w walce o pas mistrza społecznościowek w kategorii poniżej 500 znaków.
W ostatnim czasie zalicza szybki wzrost - w ciągu niecałych dwóch miesięcy o ponad 100%, do rozmiarów 12,5 mln użytkowników. Kolejne zmiany wprowadzane na X przez Muska (ostatnio w kwestii działania funkcji blokowania) i jego zaangażowanie w prawicową politykę, skłaniają coraz więcej osób, by rozważyć przeprowadzkę na inny portal. Mastodon wciąż niestety odpycha dość wysokim progiem wejścia i specyficznym doświadczeniem użytkownika, zaś Threads, to po pierwsze produkt wielkiej korporacji (Mety), po drugie moderacyjne pole minowe.
Bluesky to na pozór Twitter z Temu. Znajomy interfejs, w logo błękitny posiadacz skrzydeł i Jack Dorsey w gronie założycieli.
Mnie do tego serwisu przyciąga jednak nie to, że jest ćwierkaczem bez Muska. Ciekawe są przede wszystkim te możliwości portalu, których Twitter nigdy nie oferował, a które po kilku miesiącach korzystania z Bluesky wydają mi się niezbędne dla funkcjonowania społecznościówki dbającej i o wygodę, i o bezpieczeństwo swoich użytkowników.
Stosowa moderacja
Nie chodzi o polowania na czarownice, te są także na Twitterze.
W przypadku Bluesky usługi moderatorskie są stosem w tym sensie, że stanowią układankę różnych elementów. Można z niej wyjmować niektóre części, można je też do niej dokładać. Składają się na nią scentralizowana i częściowo zautomatyzowana moderacja zapewniana przez serwis, funkcje wyciszania i blokowania niektórych możliwości interakcji (np. cytowania swojego wpisu) czy całych kont (ban na Bluesky jest tak skutecznym, że zyskał miano „atomowego”) i wreszcie usługi moderatorskie oferowane przez zewnętrzne podmioty.
Przykładowo organizacja factcheckerska pokroju Demagoga może założyć swój serwis moderatorski w ramach Bluesky i oznaczać posty jako zawierające dezinformację, mowę nienawiści itd. Z kolei użytkownicy mogą zasubskrybować taki serwis i wybrać, z jakich jego funkcji chcą korzystać — np., żeby ukrywane były wszystkie posty oznaczone jako mowa nienawiści, ale przy dezinformujących pojawiało się tylko ostrzeżenie.
Moim zdaniem to podejście rewolucyjne. Nie zdejmuje odpowiedzialności z serwisu, lecz daje korzystającym z niego osobom narzędzia, dzięki którym mogą otrzymać więcej, niż scentralizowana moderacja może zaoferować. W przeciwieństwie do programów typu Community Notes na Twitterze nie tworzy także niepotrzebnego pośrednictwa między władzami portalu a chcącymi zaoferować swoją pomoc w jego moderowaniu wolontariuszami. Niestety wiele było przypadków, w których Elon Musk arbitralnie wyłączał notatki przyczepiane do niektórych postów. Na Bluesky jego władze nie mają takie możliwości — to użytkownik kontroluje, czy chce korzystać z takich dodatkowych, tworzonych wolontariacko usług.
Alternatywne algorytmy porządkowania treści
W toku konsultacji aktu o usługach cyfrowych wiele organizacji i ekspertów, m. in. Panoptykon, postulowało wprowadzenie obowiązku otwarcia się platform na alternatywne systemy rekomendacyjne.
Chodzi o to, by oprócz sposobów zarządzania wyświetlaniem treści oferowanych przez platformę dostępne były także algorytmy tworzone przez podmioty zewnętrzne. Chcesz kanał jedynie z postami od obserwowanych osób? Miks wpisów od znajomych i takich, z którymi najczęściej wchodzą oni w interakcję? Najpopularniejsze treści na całej platformie? A może feed, który wyświetla tylko zdjęcia kotów?
Bluesky oferuje wszystkie powyższe możliwości. Po pierwsze, użytkownicy mogą wybrać, z których z domyślnie oferowanych przez twórców portalu feedów chcą korzystać. Po drugie, mogą zapisać się do feedów tworzonych przez inne osoby, które hostują je samemu i zarządzają ich efektywnością. Przykładowo mój zestaw to:
Following, czyli domyślny, chronologiczny feed tylko z postami od osób, które obserwuję;
News, czyli feed wyłącznie z postami od zweryfikowanych kont mediów;
Gift links/Gift articles, czyli same posty z linkami-prezentami od osób mających subskrypcję danego medium, umożliwiającymi wyświetlenie treści mimo paywalla.
Możliwości je jednak dużo więcej. Ja nie jestem fanem jakichkolwiek systemów rekomendujących treści, więc nie korzystam z feedów mających pomóc w „odkrywaniu nowości“. Jeśli jednak lubicie, gdy portal ma algorytm, który się was „uczy“ i dopasowuje do was, to Bluesky ma takich kilka. Co więcej, ich twórcy konkurują ze sobą i z programistami serwisu, by zaoferować jak najlepsze doświadczenie użytkownika.
Samoweryfikacja kont
Jak wie każdy, kto śledził sagę o przejęciu Twittera, temat zasad weryfikacji użytkowników był przedmiotem niezliczonych kontrowersji. Ich źródłem było przede wszystkim to, że znaczek oznaczający zweryfikowane konto nadawał sam serwis, a proces prowadzący do jego otrzymania był bardzo nieprzejrzysty.
Bluesky podchodzi do sprawy inaczej i umożliwia samoweryfikację kont. Polega ona na ustawieniu jako nazwy użytkownika własnej strony internetowej.
Logika jest prosta: jeśli podajesz się za New York Times, to powinieneś mieć dostęp do strony “nytimes.com”. Oficjalny profil gazety na Bluesky ma właśnie taką nazwę użytkownika – stąd wiem, że to autentyk. Organizacje mogą tym sposobem weryfikować także swoich członków, oferując im wspólny człon nazwy użytkownika. Członkowie zespołu tworzącego portal mają np. nazwy z końcówką “bsky.team”.
Powiązanie weryfikacji z domeną ma jeszcze jedną dużą, ale nieoczywistą zaletę. Chodzi o promowanie założenia, że twoim miejscem w sieci i cyfrową tożsamością jest przede wszystkim strona internetowa, a nie konto na dowolnej społecznościówce czy nawet w serwisie typu Substack. Wpisuje się to choćby w inspirującą i zyskującą na popularności ideę internet rewilding — czynienia internetu bardziej różnorodnym, “dzikim” ekosystemem.
To podejście, którego jako wychowany w splatformizowanym internecie dopiero się uczę. Zakup domeny i zmierzenie się na poważnie z self-hostingiem dopiero przede mną. System weryfikacji kont na Bluesky, w który wbudowane są ułatwienia nabycia własnego adresu, motywuje mnie do podjęcia tych kroków.
***
Piszę to wszystko nie dlatego, żeby dowieść, że Bluesky to ostatnie ogniwo ewolucji społecznościówek i portal, na którym wszyscy będą postowali długo i szczęśliwie. Owszem, jako serwis zdecentralizowany ma szansę przetrwać długo w dobrej formie, niezależnie od tego, kto formalnie będzie mu przewodził. Mike Masnick, specjalista od m. in. zagadnień moderacji internetowej, który zasiada w radzie dyrektorów portalu, twierdzi, że Bluesky jest przez to odporny na gównowacenie.
Cory Doctorow, „Gównowacenie Tiktoka”
Nie chodzi mi jednak o to, by hajpować się nową platformę, tylko by przyjrzeć się, co robi dobrze. Innowacje, które wprowadza, mogą być inspiracją dla kolejnych projektów. Branża cyfrowa cierpi na niedobór dobrych pomysłów — przede wszystkim pomysłów na to, jak tworzyć przestrzenie, w których będzie można dobrze żyć. Potrzeba sposobów, by tamować powódź generowanej z użyciem AI brei, by odsiewać prawdę od kłamstw w czasach kryzysów wywołanych katastrofami naturalnymi. Nie tylko teorii, manifestów i białych ksiąg — choć bardzo dobrze, że też się pojawiają. Bluesky daje w wielu obszarach odpowiedzi na odwieczne pytanie “No dobrze, ale jak konkretnie ma to wyglądać?”. No więc na przykład tak.
Chciałbym tylko, by w polskiej społeczności Bluesky było trochę więcej różnorodności, bo Silni Razem i ich memy skutecznie mnie demotywują, by tam zaglądać.