Sigmamir Maletzen, mężczyzna spełniony
Podróż do memicznych źródeł popularności lidera Konfederacji

Musimy porozmawiać o Sławomirze Mentzenie.
Wolałbym nie. Strategia zamilczenia Konfederacji pod próg jest jednak nie do zrealizowania. Gdzie indziej trzeba szukać nadziei, że wieczór wyborczy nie skończy się kacem po przełknięciu wysokoprocentowej Nowej Nadziei z Browaru Mentzen.
Skrajna prawica od lat z łatwością wchodzi do mediów głównego nurtu — nie na krzywy ryj, ale uśmiechnięte buzie Bosaka i Mentzena. Na nic wszechpotężna kąkol culture, konserwatywne kłosy nie dają się uciszyć.
Dzielnie wytrzymują tak bolesne ciosy, jak jednorazowy bojkot konferencji, bo ostatecznie zawsze mogą liczyć na medialnych rodziców swoich sukcesów — Agnieszkę Gozdyrę, Jacka Nizinkiewicza czy Bogdana Rymanowskiego. Bywają chlubne wyjątki, jak niedawny wywiad Patryka Słowika z Mentzenem, a część środowiska zaczyna uświadamiać sobie szkodliwość programów typu “Korwin kontra feministka”1. Co do zasady jednak schemat dziennikarskich spotkań z politykami Konfederacji to: 1. poudawać konfrontacyjność, 2. dać się wygadać, 3. powołać się na pluralizm, 4. pora na CSa.
Naoglądałem się Mentzena, żebyście wy nie musiały
Stała obecność w mediach to tylko część odpowiedzi na pytanie o przyczyny popularności Konfederacji. Większe znaczenie ma choćby ideologiczna atrakcyjność jej postulatów, którą omawiał niedawno Miłosz Wiatrowski-Bujacz (warto go zasubskrybować!). Tymczasem ja chciałbym, zgodnie z nazwą tego newslettera, zająć się internetowym źródłem dobrych wyników sondażowych ugrupowania pod przewodnictwem Mentzena.
Szczególnie interesuje mnie szaleństwo na punkcie samego lidera Konfederacji. To przypadek wyjątkowy na całej scenie politycznej. Poza patostreamerem Korwinem, reszta polityków Konfederacji nie wyróżnia się specjalnie na tle przedstawicielek i przedstawicieli innych ugrupowań. Tymczasem Mentzen gra pod względem zasięgów w innej lidze. Kojarzony jest głównie z TikTokiem, gdzie bije rekordy wyświetleń, ale dobrze radzi sobie także na innych portalach. Ponad 300 tysięcy obserwujących na Instagramie i niemal tyle samo subskrybujących na YouTube, 450 tysięcy polubień na Facebooku — to kapitał, którego nie można niestety skomentować tak lubianym przez lidera Konfederacji “XD”.
Co uczyniło go taką gwiazdę? Moja hipoteza jest prosta: swoim sieciowym wizerunkiem Mentzen wpisał się w najpopularniejszy męski internetowy archetyp ostatnich lat — archetyp samca sigma
Użyłem słowa archetyp, ale równie dobrze można to nazwać memem, kliszą czy zodiakarstwem dla chłopaków. Prosto i z humorkiem pojęcie to wyjaśnił jakiś czas temu samozwańczy koneser głupot w internecie Fanggotten. Jeśli jednak wolicie czytać niż słuchać/oglądać, poniżej krótka definicja ze strony Obserwatorium Języka i Kultury Młodzieży:
wywodzące się z manosfery (subkultur maskulinistycznych) określenie mężczyzny niezależnego, intrygującego, pewnego siebie, nieco tajemniczego, ale stroniącego od widocznych sposobów dominacji preferowanych przez urodzonych przywódców – samców alfa. Sigma jest „samotnym wilkiem”, introwertykiem; jest przekonany o swej nieprzeciętności, odnosi sukcesy, ale się z tym nie afiszuje. Ma swój system wartości, którego się trzyma. W środowisku młodzieży jest rozumiany jako jeden z typów męskiej osobowości.
Jako przykłady sigm przedstawiani są najczęściej popkulturowi przestępcy z zasadami — John Wick czy Tommy Shelby — wpływowi “przedsiębiorcy-dysruptorzy” — Elon Musk, Gary Vaynerchuk, Jordan Belfort (czy raczej Leonardo DiCaprio) —, albo po prostu stylowi psychopaci, jak Patrick Bateman.
Innym ważnym pojęciem związaną z tym trendem jest sigma grindset, czyli w wolnym tłumaczeniu kult zapierdolu. To hiperkapitalistyczna filozofia życia. Wizja tak radykalnego poświęcenia się gonitwie za sukcesem, że 16-godzinny dzień pracy Matczaka wygląda na jej tle jak zdrowy work-life balance.
Radykalizm grindsetowców i ich kaznodziejski zapał łatwo parodiować. Niemal cała twórczość związana z tym fenomenem cierpi więc na przypadłość zwaną “Prawem Poego”. Ideologiczny rdzeń grindsetu jest jednak zjawiskiem realnym i poważnym. To patologie kapitalizmu, ale ubrane w dopasowany garnitur, elegancko ostrzyżone i dobrze zbudowane. Samowyzysk przedstawiony jako samorozwój. Cwaniactwo i szukanie luk w prawie jako synonim kreatywności. Randystyczna antywspólnotowość sprzedawana jako chodzenie własnymi ścieżkami. I tak dalej, i tak dalej.
Internetowa kreacja Mentzena idealnie się w tę ideologię wpisuje. Nie tylko prezencją, choć to również istotne — wiecznie pod krawatem, mówiący spokojnie gość to idealny sigma. Ważniejsze jest jednak to, co głosi.
“Są dni gdy pracuję mało — po 8, 9, 10 godzin” — stwierdził w jednym z wywiadów. “Jeżeli ktoś jest młody i jeszcze jest silny, to w zasadzie ma do robienia tylko dwie rzeczy: praca i rozwój oraz sen” — opowiadał gdzie indziej. Wybór drogi zawodowej przedstawiał słowami: “pomyślałem: skoro ogarnąłem w jakimś stopniu mechanikę kwantową, to z podatkami też chyba sobie poradzę”. Z kamienną miną powoływał się na cytaty z Einsteina (”To Einstein chyba kiedyś powiedział, że podatek dochodowy jest jedną z tych idei, których się nie da zrozumieć”) i Muska (”To chyba Elon Musk powiedział, że człowiek potrzebuje dlugich okresów nieprzerwanego myślenia, żeby wymyślić coś wielkiego”).
Skarbnicą sigmowych myśli jest też jego TikTok, oczko w głowie i powód do dumy z zasięgów. Esencję z tiktokowego Mentzena przedstawiła niedawno w gazeta.pl Marta Nowak:
Sławomir Mentzen w swoich filmach to człowiek, któremu się udało. Odniósł sukces, ma rodzinę, zbudował biznes (chociaż złe państwo na pewno przeszkadzało). Jest szefem w kancelarii i szefem w partii. On dał radę spłodzić i utrzymać troje dzieci, więc nie ma co się rozwodzić nad kryzysem dzietności. On ma lśniący, wyczyszczony cudzymi rękami stół prezesa, więc może przy nim siedzieć i kpić z przepisów, które wiążą szaraczków na umowach o pracę. Tak dobrze poradził sobie w świecie, tak dobrze jest mu we własnej skórze, że może sobie pozwolić na dobry humor i dystans. Ze stoickim spokojem przyjmuje kaprysy kobiet. Denerwują go w zasadzie już tylko drobiazgi. Kiedy inni politycy oburzają się, gardłują, stroją marsowe miny i dzielą włos na czworo, Mentzen rzuca dowcipy i rusza uchem. Ma luz, ma spokój i ma swobodę. Nie walczy, bo nie musi. I dźwięczy w tym cicho obietnica: ty też możesz taki być, chłopaku.
Choć sam Mentzen nie nazywa siebie sigmą — byłoby to bardzo niesigmowe —, to jego wyznawcy już jak najbardziej używają wobec niego tego określenia. Na TikToku można znaleźć dziesiątki filmów o Sigmamirze Maletzenie, z których wiele osiągnęło ponad kilkaset tysięcy czy nawet milion wyświetleń.
Kruchy wizerunek twardziela
Mentzenowi udało się stworzyć o sobie atrakcyjną opowieść, w którą grupa docelowa Konfederacji uwierzyła. Ogromna w tym zasługa tego, jak jest w internecie traktowany — jak influencer, medialny przedsiębiorca, człowiek sukcesu. Gdy surfował na fali zasięgów, był wszechobecny, fotografowały się z nim największe gwiazdy polskiego internetu. Wywiady na jutubowych kanałach, których w ostatnich latach udzielił bardzo wielu, były de facto cross-promocjami internetowych marek osobistych, przedsięwzięciami biznesowymi, które z dziennikarstwem nie miały nic wspólnego. Polecam choćby ten fragment rozmowy z popularnym podcasterem Przemkiem Górczykiem:

Do tego ostatecznie sprowadza się bycie samcem sigma: do sprawiania wrażenia, budowania wizerunku, ściemniania. Jego główni ideolodzy rzadko kiedy są bogaci, zdyscyplinowani, poukładani, samoświadomi — ale nieźle takowych udają. Czysta “fałszywa prezentacja” z książki Ervinga Goffmana:
Gdy mówimy o tych, którzy prezentują fałszywą fasadę, lub tylko o tych, którzy symulują, wprowadzają w błąd i oszukują, myślimy o rozbieżności między podtrzymywanymi przez nich pozorami a rzeczywistością. Myślimy również o ryzykownej sytuacji, w jakiej stawiają się tacy wykonawcy, bowiem w każdej chwili może wydarzyć się coś, co pozwoli przyłapać ich na gorącym uczynku, ujawni przepaść między tym, do czego się otwarcie przyznawali, a tym, co faktycznie jest.
Wydaje mi się, że to właśnie dzieje się teraz z Mentzenem. Sondażowy wzlot sprawił, że zaczęły go ogrzewać promienie uwagi opinii publicznej, topiąc sztuczne skrzydła.
Na jaw wychodzą jego hipokryzja, dyletanctwo, braki wiedzowe, tchórzostwo w przyznawaniu się do poglądów — najlepiej wyrażonych zapewne w treści Aktu Konfederacji Gietrzwałdzkiej, którego jest sygnatariuszem. Musi zacierać ślady fuszerki, udawać, że nic nie wie, nic nie pamięta. Niczym sam Korwin marudzi na wyrywanie słów z kontekstu.
Pozornie nie jest to zachowanie godne sigmy. Ale może to właśnie esencja grindsetu? Paniczna obrona za wszelką cenę, sztuczki i manipulacje, udawanie, że to nie twoja ręka nawet wtedy, gdy cię za nią złapią. Dał aspirującym sigmom przykład Andrew Tate jak zwyciężać mają: zawodząc o “zemście Matriksa”, mając nad głową zarzuty handlu ludźmi i przestępstw seksualnych.
Pozostaje pytanie, czy trwająca na całego akcja demaskacyjna Mentzena naruszy jego popularność wśród najzagorzalszych fanów. Lider Konfederacji próbuje obrócić wszystko w czerstwy żart, ale jego sytuacja jest coraz trudniejsza. Jednak mimo wszystko bastion w postaci poparcia młodych mężczyzn, choć przeceniany pod względem siły, może się ostać. Upadek projektu pt. “Sigma Male Sławomir Mentzen” godzić może w ich poczucie tożsamości, wyznawane ideały. Czy lepiej przepracować fakt, że Sławek to krętacz, koks w internecie, mops w świecie? Czy też uwierzyć, że to spisek systemu, albo po prostu pozostać przy głosie na “poglądy gospodarcze”? Which Way, Polish Man?
Nie wiem. I trochę boje się poznać odpowiedź. Ostatecznie za popularnoscią skrajnej prawicy stoi dużo więcej niż memowa magia. Nawet jeśli ona pryśnie, systemowe problemy pozostaną. W niektórych okolicznościach rozczarowanie Sigmamirem może być początkiem zdrowienia z toksycznych poglądów, słynnym „wyrastaniem z korwinizmu”. Jak jednak widać po sondażach — i po samym Mentzenie —, czasem się nie wyrasta. W pewnych okolicznościach styczność z krytyką Konfederacji może wręcz okazać się krokiem na drodze do jeszcze głębszej radykalizacji.
Rozmowa o ideach, narracjach i memach ma swoje ograniczenia. Ostatecznie pozostaje jeszcze praktyka życia codziennego, warunki tworzone przez sytuację gospodarczą i prawo, gra motywowanych zyskami korporacji, w tym tych medialnych. O dyskursach i archetypach warto, a nawet trzeba rozmawiać, ale nie wystarczy zaorać Mentzena, by rozwiązać problem popularności ideologii, którą reprezentuje.
Ten konkretny przykład pada w wypowiedzi jednej z badanych osób w artykule Magdaleny Nowickiej-Franczak ze Studiów Socjologicznych. Polecam lekturę!
Kolejne lewackie wysrywy kogoś z PO/Lewicy, kto zapomina że jego ulubione partie W OGÓLE nie są i nie poruszają kwestii problem mężczyzn lub oferują jeszcze większe rozdawnictwo i socjal dla imigrantów czy kobiet.
Aż szkoda komentować Waszą hipokryzję.
Jak nie jestem za Konfederacją, tak ten artykuł to czysty populizm i opluwanie systemu kapitalistycznego. Fuj.